Lubię maratony ślubne, ale ten był wyjątkowy – i hardkorowy. W piątek wyjazd pod Poznań, w sobotę wizyta u Oli i Pawła pod Krakowem, czyli skromne 500 km trasy. Dlatego przez cały wcześniejszy tydzień sprawdzałem codziennie po kilku razy czas dojazdu, tak żeby na pewno mnie nic nie zaskoczyło podczas jazdy.
Pomogło? No, niezbyt. W sobotę zaczął się remont na A4 😀 Dalej poszło standardowo – mistrzostwa Polski w rzucaniu mięsem i medytacyjne techniki oddychania
Na szczęście zdążyłem a cały mój stres i zmęczenie minęły momentalnie kiedy zobaczyłem jak szczęśliwi razem są Ola i Paweł, jak cieszą się z każdej wspólnej chwili. Optymizm jest zaraźliwy i działa lepiej niż energetyki. Oboje skupili się na tym, co jest najważniejsze podczas tego dnia – na celebrowaniu miłości. Odrzucili stres i po prostu dobrze się bawili. W końcu chyba o to w tym wszystkim chodzi?