Znacie “Miłość, szmaragd i krokodyl”? To ja Wam pokażę polską wersję – “Miłość, perły i kot”. Podobnie jak oryginał, to też film przygodowy, bo:
– pierwotnie mieliśmy się spotkać jesienią 2020 i to w innym miejscu, jednak lockdown wygrał, więc emocji i zwrotów akcji nie brakowało
– były zwierzęta w naturalnym środowisku (a dzikie łabędzie to nie przelewki)
– zwiedziliśmy egzotyczne Kaszuby
– pojawiła się pamiątkowa biżuteria.
A tak poważniej, to Helena i Szymon są parą od ponad dziesięciu lat. Od podstawówki, czacie to? Uciekali ze szkoły, żeby razem spędzać czas, siedzieć na swojej ławce nad stawem, wspólnie wchodzili w dorosłość. Podobno jak ludzie są ileś lat razem, to już nie biorą ślubu. Helena i Szymon są zdecydowanie zaprzeczeniem tego twierdzenia, bo oni nie tylko wzięli ślub, ale zrobili to wyłącznie na swoich warunkach. Nie chcieli ceremonii latem, postawili na jesień i to najlepiej w strugach deszczu. Biała suknia? Nie tym razem. Nowoczesne wesele? Raczej nie, cofniemy się o wiek, do szalonych lat 20.
Łączy ich więc nie tylko prawdziwa miłość, ale i zdolność do kształtowania własnego życia a więcej chyba już nie można chcieć.
PS Szymon opowiada po kaszubsku